1. Długo myślałam nad zakupem mascary z Benefit they´re Real jednak po kilku przeczytanych i obejrzanych recenzjach miedzy innymi Zmalowanej postanowiłam... czy może być lepsza inwestycja niż własne rzęsy ?? NIE! xD Także się skusiłam ponieważ przypływ gotówki mi na to pozwolił :) Mascara wiem ze skradła wiele serc jak i odwrotnie wiele osób jej nienawidzi jednak zafascynowała mnie i pomyślałam ze coś w tym musi być. Sama mascara kosztowała mnie 23.5 euro wiec nie mało jednak ucieszył mnie fakt ze do pełnowymiarowego produktu była dołączona jego miniaturowa wersja która zresztą jest niewiele mniejsza :)
Podarują ja mamie żeby mogla sobie spróbować, nóż widelec może pokocha ta mascarę tak jak ja :) Jest niesamowita i rzesiska są wielkie i ciężkie...stwierdzam ze faktycznie maja coś z efektu sztucznych rzęs. Ostatnio się przyłożyłam i odrobiłam lekcje domowa, olejek rycynowy + dobra mascara + ...no własnie a to za chwile :)
Czy ja polecam ?? Myślę ze zachwyt zachwytem jednak cena gra tu duża role, nie mam pojęcia jak jest wydajna i jak z czasem zmieni swoja konsystencje ...czas pokaże a póki co zostaje mi ja cierpliwie testować. Jeżeli jesteście jej ciekawi to pod ostatnim filmikiem Zmalowanej o firmie Benefit jest organizowane rozdanie własnie z ta mascara :)
Szczoteczka jest naprawdę precyzyjna i drobniutkie igiełki pozwalają na idealne rozczesanie rzęs i równomierne dokładne rozprowadzenie tuszu na całej długości rzęsy. Mała kuleczka na szczycie szczoteczki pozwala sięgnąć w najmniejsze rzęsy i najtrudniejsze do pokrycia tuszem ich części.
2. Kolejnym produktem o którym już zaczęłam wspominać jako moje trio upiększające rzęsy to nic innego jak farbka do rzęs ( również brwi). Szukałam u mnie henny jednak ciężko było znaleźć i ostatnio w profesjonalnym sklepie znalazłam ta farbkę i się bardzo ucieszyłam. Dałam za nią ok. 8 euro i starczy mi na bardzo długo ponieważ jest wydajna. Moj odcień to czysta czerń jednak farbka (henna?) jest dostępna w wielu kolorach wiec brać i przebierać. Z tego co zdążyłam się zorientować da się kolory mieszać ze sobą tworzyć nowe odcienie co jest bardzo ciekawe. Dziś zaaplikowałam ja pierwszy raz i na pewno zrobię o tym osobny post wraz z instruktażem i zdjęciami PRZED i PO jeżeli oczywiście jesteście ciekawi jak wyszło :) Jestem bardzo zadowolona ponieważ wszystko poszło gładko: kolor intensywny, krotki czas trzymania, zero zabarwienia skory oraz jakichkolwiek podrażnień. Dawno temu wykonywałam farbowanie rzęs za pomocą zwykłej henny w proszku i wyłam z bólu jak to piekło z ta farbka nie ma to miejsca! Aczkolwiek radziłabym zrobienie próby dla osób z alergia i skłonnością do podrażnień. Do farbki dołączona była szpatułka oraz instrukcja.
3. Jeżeli w dalszym ciągu mam dbać o wygląd moich oczu postanowiłam zadbać również o nienaganna kreskę na linii rzęs. Eyeliner z Kiko w kałamarzu mi to zapewnia ponieważ ma cieniusieńki pędzelek, bardzo zgrabny, który pozwala na cienka jak i zarazem gruba kreskę na naszym oku wedle upodobań. Kolor jest iście szatański czarny. Cena jaka musiałam za niego zapłacić to 3.9 € w promocji :)
4. Postanowiłam również dać unieść się kolorom i tym razem to będzie zieleń na moim oku. Uważam ze świetnie podkreśli moja zielono- piwna tęczówkę oka i ja powiększy. Za ta kredkę dałam 2.5 € i jest bardzo dobrze na pigmentowana oraz miękka, idealna do pracy na oku. Moj odcień to 812.
6. Ciągle mam apetyt na to nowsze zapachy, a ze The Body Shop mnie ostatnio nie zawiódł z moim pięknym zapachem kwiatu kwitnącej wiśni także uznałam ze warto podążać ta sama droga i wybrać się po nowy zapach własnie do TBS. Jest to mgiełka do ciała o pięknym PRZEpieknym zapachu MORINGA (przypominający jaśmin). Zapach po prostu uwiódł moje zmysły i pech chciał jak zawsze ze nie było na stanie tego zapachu i fakt żebym miała czekać na niego jakiś tydzień ....NIE NIE NIE ... głupio mi było ale zapytałam czy nie mogłabym kupić testera i okazało się ze tak bez problemu i na dodatek dostałam zniżkę :) Z 10 euro zapłaciłam 8 € :) Zapach jednak tak bardzo mi się podoba ze psikam się nim na okrągło bo przestaje go nagle czuć... czyżby był nietrwały?? Nie wiem :( Ale czuje ze już niedługo na zapas kupie kolejna buteleczkę :)
7. Dwa lakiery do paznokci. Moj ukochany odcień KIKO, który kupuje namiętnie od lat (cena 1.5€) + zupełnie nowa dla mnie marka MIRLANS. Na sprobe wybrałam ten porcelanowy odcień...bardzo mnie urzekł i już sobie go wyobrażałam na moich paznokciach (dałam za niego 5.9€). To były pieniądze wyrzucone w błoto, ponieważ lakier jest całkowicie transparentny i zostawia smugi...NIE NIE NIE :(
8. Do moich zakupów dostałam próbkę nowych perfum Lady Gagi. Co o nich sadzicie? Woniałyście już ?? :) Mi się bardzo podoba! Słodki sycący zapach a do tego piękna buteleczka, bardzo elegancka i z pazurem. Jak dla mnie trochę kosmiczny design. Ceny są rożne w zależności od pojemności, najtańsza chyba (30ml) kosztuje ok 30 euro.
Przyszła pora na Lush:)
10. Pod wpływem impulsu (a może wcześniejszych głębokich przemyśleń po doświadczeniach Alinki Brunetts Heart) kupiłam hennę w kostce już słynna z Lush w odcieniu Marron Oscuro (czyli ciemny brąz). O tym ze henna ma świetne właściwości jeżeli chodzi o pielęgnacje i odżywienie wlosow pewnie wie każda z Was i dlatego ja tez się chce o tym przekonać i premiera już jutro :) Jutro bądź najdalej pojutrze przedstawię Wam konkretny rezultat z mojego farbowania własnie ta henna. Taka tabliczka kosztuje ok 13 euro i wystarczy na kilka użyć (w zależności od tego jak długie mamy włosy). Wiem tez ze w Polsce sprzedaje się ta hennę na te male kostki które pojedynczo kosztuje ok 20 zł co wychodzi niestety trochę drożej jeżeli chodzi o całość tabliczki. Juz się nie mogę doczekać pierwszego użycia. Musicie jednak pamiętać ze po hennie nie przyjmie się żadna farba wiec... jeżeli zamierzacie poprawiać ja chemiczna farba lepiej nie próbować. Szczegóły już w krotce!!:)
11. Jako próbkę dostałam maseczkę do twarzy do skory mieszanek... zapach nie urzeka i tak samo jest z ta henna jednak cóż... taki urok tych produktów:) Zobaczymy jak zadziała :)
12. Ostatnio produkt Pani w sklepie pozwoliła mi wylosować sobie z wielkiej torby rożnych małych produktów Lushowskich :) No i wylosowałam sobie tabsy do mycia zębów. Jest ich aż 40 i uważam ze są idealne w podroż. Ladnie się pienia i można odczuć w nich zawartość sody. Zeby są idealnie czyste jednak to trochę dziwne uczucie...jakby mieć piach w zębach :)
Próbowałyście może czegoś?? A może któryś z produktów jest Waszym ulubionym bądź najgorszym produktem?? Dajcie znać :)